Sobota, upalny, bezchmurny dzień, kolorowy roztańczony tłum i głośna muzyka. Tak właśnie wyglądała Street Parade w tym roku. Impreza odbyła się po raz 24 i przyciągnęła setki tysięcy fanów muzyki elektronicznej z całego świata.
Parada odbywająca się w największym mieście Szwajcarii wzorowana jest na berlińskiej Love Parade. Jej pierwsza edycja odbyła się w 2002 roku i od razu stała się wielkim sukcesem. Choć świat i muzyka taneczna zmieniły się od tego czasu, wartości i hasła parady pozostały bez zmian. Parada uliczna ma być wciąż symbolem miłości, pokoju, wolności i tolerancji.
„Magic Moments” to tegoroczne hasło imprezy, a twórcą hymnu został Alex Price. Udział w imprezie jest oczywiście bezpłatny, znani DJ-e, którzy rozgrzewają publiczność również grają gratis.
2,5 kilometrowa trasa parady przebiegała znanymi ulicami Zurichu. Rozpoczęła się w kurorcie Utoquai i biegła poprzez Bellevue, Quaibrücke i Bürkliplatz aż do Hafendamm Enge.
Choć żar lał się z nieba, ulicami wzdłuż górnego brzegu jeziora, przy rytmach muzyki house i techno poruszało się 30 kolorowo-jaskrawych platform z ogromnymi głośnikami. Otoczonych tłumem tancerzy poprzebieranych w kolorowe kuse stroje, z wymalowanymi twarzami i wielkimi uśmiechami. Przebrania naprawdę robiły wrażenie, pomysłowe i kolorowe, zabawne, często wykonane ręcznie na tę okazję! Dodatkowym gadżetem „numer 1” był plastykowy pistolet na wodę….
My wyglądaliśmy naprawdę grzecznie! ;)
Dodatkowo imprezę wzbogaciło siedem scen, na których muzyczną temperaturę podnieśli znani DJ-e, świetni tancerze oraz pokazy multimedialne. Sceny porozmieszczane były w rożnych lokalizacjach miasta, oczywiście na trasie parady.
Atmosfera imprezy jest bardzo gorąca. Pozostawia w pamięci wiele „magicznych momentów”, które można przeżyć z wielotysięcznym tłumem. Zabawa, taniec, muzyka i śmiech dają chwile zapomnienia od szarej rzeczywistości. Choć można czuć się bardzo bezpiecznie, w imprezie biorą udział nawet dzieci, za pewne nie jest to party dla nielubiących tłumu, hałasu i bałaganu, który zostaje po kolorowej paradzie. Starsi mieszkańcy Zurichu również z uśmiechem przyjmują paradę, chętnie przesiadują w kawiarenkach oglądając przechodzący tłum. Sami nieczęsto biorą udział. Komentują jedynie, że niegdyś ludzie z jeszcze większą dbałością i starannością przykładali się do przebrania, a obecnie się to zmieniło. Można również rozczarować się muzyką, nie samym rodzajem, ponieważ gustów muzycznych nie oceniamy. Jednak zdarza się, że platformy jadą zbyt blisko siebie i wtedy zamiast muzyki słyszymy tylko hałas. Organizatorzy imprezy zadbali również o nasze uszy, każdy może otrzymać stopery, które w pewnym stopniu zatroszczą się o nasz słuch.
My zmęczyłyśmy się po 3 godzinach, a ucieczka z zatłoczonych ulic wcale nie jest łatwa… komunikacja miejska w wielu strefach jest wstrzymana.
Zabawa trwała do północy. Następnego dnia Zurich wraca do normalności. Dzięki dobrej organizacji i pracy tysięcy wolontariuszy na ulicach nie ma śladu po bałaganie, który piętrzył się po jednej z największych plenerowych imprez. Nie zapominajmy, że Szwajcaria jest jednym z najczystszych państw świata.
Tekst i zdjęcia Marta :)
Leave a Reply