Pierwszy poranek po lądowaniu w Mumbaju nie zapowiadał nic ciekawego, bowiem plecak stał już spakowany, by jak najszybciej uciec z zatłoczonego 17 milionowym tłumem miasta. Szybkie śniadanie przy średnio czystym hostelowym stole i dalej w drogę. Nagle dosiada się Hindus, trochę spocony, większy, po 30 i mówi mało zrozumiałym dla mnie angielskim w stylu hindi, że nazywa się Imran i szuka statystów do filmu produkcji Bollywood. Obiecuje transport, kostiumy, makijaż, posiłek i … zapłatę. Podaje wizytówkę z napisem Casting Stars. Jedno spojrzenie na towarzysza podróży i wszystko jasne. Zostajemy!
Po chwili pakują nas w tuk tuka, a że to dopiero moja druga przejażdżka mumbajskimi ulicami, mam ubaw na całego!
Wiatr we włosach, pęd, hałas klaksonów, dziury na drogach, pierwsze migające obrazy jednego z większych miast Indii. Na twarzy mam wymalowane wielkie wooow. W jednej ręce ściskam aparat, drugą trzymam barierkę walcząc, by nie wypaść. Istne szaleństwo! Po 30 minutach znajdujemy się w garderobie, choć to zbyt wiele powiedziane, wkoło brudne, obdrapane ściany i plastikowe krzesła, kucharze przygotowują obiecane posiłki. Upał. Dostaję zielone leginsy i bluzkę. Obiecanego makijażu nie robią. Bez to ja się nie ruszam wyrzucić śmieci! No tak, gwiazdą Bollywood już na pewno nie zostanę! Każą czekać.
Po kolejnej godzinie trafiamy na bollywoodzki plan filmowy – lekko kiczowata scenografia irlandzkiego miasta, kolorowe światła, kamery, kilkuset statystów i tancerzy i ponoć sławni bollywoodzcy aktorzy. Piękni. Wręcz idealni jak bogowie, daleko odbiegający od ludzi spotykanych na indyjskich ulicach. Atmosfera wesoła! Przebrani w zielone stroje tańczymy z mydlanym piwem w rękach na ulicach podczas dnia świętego Patryka. Dużo śmiechu, tańca i zabawy, kilka nowych znajomości, kilka selfi.
Jedno ujęcie, drugie, dziesiąte, pięćdziesiąte… Zmiana scenografii i śwateł. I tak w kółko. Tylko muzyka zostaje ta sama, głośna i … no właśnie… głośna i bollywodzka. Kolejne godziny ujęć, powtórzeń, 15 zmiana strojów i fryzur aktorów, hektolitry wylanych mydlanych piw, tańce i wrzaski.
Wybija 21.00 i kończy się bollywoodzka przygoda! Wszystko zgodnie z obietnicami, aż trochę jestem w szoku. Brzuchy najedzone, transport do hostelu zapewniony, a w dłoni zapłata. Teraz tylko do łóżka spać i rano dalej w drogę! Po kolejną przygodę!
Tekst i zdjęcia Marta :)
07.05.2016 Trailer do filmu. Chyba się widziałam, będę gwiazdą! ;)
Jak duża ta zapłata była w przeliczeniu na PLN?
Wystarczająca by opłacić noc w hotelu i obiad dla dwojga. :) Zresztą kto by tu liczył pieniądze skoro przygoda bezcenna! :)